sobota, 25 maja 2013

18. "Wszystko zaczynało się burzyć"

Rozdział dedykuję @Margaret9696 @niewidzialna_a i @Pataxxon za to, że po prostu są. Dziękuję :)


Pierwsze płatki śniegu wirowały za oknem pokoju sierocińca, rozpoczynając bajeczny walc z zimnym wiatrem i spowijając Londyn w puchatym śniegu. Ludzie na ulicach, odziani w grube kurtki i kożuchy śpieszyli do pracy, a z pomiędzy ich sinych od zimna ust, wysnuwały się małe obłoczki pary, znikając w mroźnym powietrzu. Czarnowłosa siedziała na łóżku, oparta o jasną ścianę, a światło dostające się przez okno muskało jej twarz, podkreślając porcelanową bladość. Szaro-niebieskie oczy przyglądały się z zadumą lewej nóżce burego misia, z której wyłaziła szpetnie wata.
Raven ułożyła niedźwiadka obok siebie i sięgnęła po naszykowany wcześniej zeszyt.

11.12.2013r.
Czy to nie śmieszne?
Jesteśmy tylko składanką uczuć.
Radością, smutkiem, pustką i pełnią.
Wszystko to przepełnia nas, kształtując to jacy jesteśmy.
Jaka jestem ja?
Jestem inna.
Tak mi się wydaje.
Jestem jednocześnie szczęśliwa i smutna.
Szorstka i delikatna.
Krucha i silna.
Może po prostu jestem mieszanką.
Mieszanką, której nie pojmuję.... I czy kiedyś będę mogła ją pojąć?
Uczucia są tak bardzo różne, a przy tym tak podobne.

***
Chłopak o zaróżowionych policzkach, zmierzał z uśmiechem na ustach, do pobliskiego supermarketu. W jego zielonych tęczówkach błyskały wesoło małe iskierki, a z całego ciała emanowało najzwyklejsze w świecie szczęście.
- Jezu, to na prawdę wnerwiające.
Do Harry'ego dotarł głos niebieskookiego przyjaciela, idącego z nim ramie w ramie.
- Co? - mruknął brunet nie przestając się uśmiechać.
- Uhh... To całe twoje "patrzcienamniejestemtakohydniezakochanyiszczęśliwy" - odparł Louis wywracając przy tym oczami i modulując śmiesznie  głos. Jednak uśmiech błąkający się w kącikach jego ust, gdy to mówił, zdradził Loczkowi, że przyjaciel tylko się z nim drażni.
- Mhmmm.... a twoje "patrzcienamniejestemkrólemdramatu" nie jest lepsze.
- Shut up.
Harry roześmiał się i kręcąc z rozbawieniem głową, obserwował błyszczącą warstwę śniegu tworzącą się pod jego nogami.
On rzeczywiście był szczęśliwy.

***
W pokoju panował lekki chłód. Raven siedziała z zapartym tchem obserwując, jak małe śnieżne drobinki oblepiają od zewnątrz okno, tworząc niepowtarzalne wzory.
- Mam niespodziankę.
Głęboki głos Curly'ego rozniósł się po pomieszczeniu, czyniąc je automatycznie cieplejszym.
- Jaką, jaką, jaką? - spytała z podekscytowaniem Lucy, odrywając się od trzymanej w ręku książki i przenosząc swe ziele tęczówki wprost na chłopaka. Raven również spojrzała na niego z zaciekawieniem.
Brunet podniósł wyżej torbę w środku, której znajdował się ciemny laptop.
- Obejrzymy film - oświadczył z uśmiechem, tworząc przy tym dołeczek w policzku.
Usadowił się jakby nigdy nic na łóżku, obok czarnowłosej, która posunęła się robiąc dla niego tym samym miejsce.
- No a ty na co czekasz? - spytał blondynki, która stała trochę zmieszana na przeciw łóżka, nie wiedząc czy może pozwolić sobie na tak śmiały ruch.

Od ostatnich miesięcy tylko i wyłącznie Harry uzyskał pozwolenie na przebywanie na łóżku dziewczyny. Lucy nawet nie myślała o czymś tak ryzykownym, biorąc pod uwagę ostatni raz gdy to zrobiła, a Raven wybiegła z pokoju cała roztrzęsiona.
Dziewczynka stała tak, patrząc na niebieskooką, która odwróciła wzrok, studiując z zaciekawieniem fakturę swojej pościeli. Atmosfera robiła się coraz bardziej napięta, póki Curly nie odchrząknął i skierował do Raven pytanie "czy coś jest nie tak?".
Dziewczyna spojrzała ze znudzeniem na blondynkę, kiwając głową, na znak pozwolenia. Lucy uśmiechnęła się szeroko, ukazując rząd zębów z paroma ubytkami i usadowiła się wygodnie obok Harry'ego.

***
Dziewczynka oparta o lewe ramie Harry'ego oddychała umiarkowanie. Jej powieki były zamknięte, a usta delikatnie rozwarte i mała blondynka wyglądała uroczo jak każde dziecko, gdy zaśnie niespodziewanie.
Raven starała się nie myśleć o uczuciu rozlewającym się od jej klatki piersiowej wprost do żołądka, gdy zerknęła w stronę uśmiechniętego zielonookiego, odgarniającego złote włosy z czoła jedenastolatki. Na prawdę starała się nie myśleć o tym jak uroczo to wyglądało i o tym, że mogłaby oglądać taki obraz codziennie.
Próbowała z całych sił skupić się na filmie, ale szczerze mówiąc nie wiedziała nawet kto jest głównym bohaterem. Przez cały czas jej umysł jak na złość odciągał ją od fabuły rozpoczynając rozmyślenia nad tym czy aby na pewno postępuje teraz dobrze?
W końcu wszystko było tak dziwnie i niebieskooka nie była pewna czy może.
Czy może sobie pozwolić na naruszenie swojej przestrzeni.
Umysł krzyczał głośno i dobitnie "nie".
Tyle, że to małe i jak dotąd ciche serduszko zaczęło buntować się i zabierać kontrole nad decyzjami dziewczyny.
I jakkolwiek głupie to było Raven była w równej mierze przerażona co w dziwny i niezrozumiały sposób zadowolona.

***
Kiedy poczuła delikatny dotyk na swojej dłoni, napięła się odruchowo, gotowa odsunąć się na drugi koniec łóżka, a nawet wyjść z pokoju. Jednak dotyk był delikatny niczym muśnięcie motyla i nie potrafiła tego zrobić. Jej mózg jak za naciśnięciem guzika wyłączył się. Czuła się sparaliżowana, nie mogąc zrobić nic by zabrać rękę i pokazać, że nie chce by ktokolwiek jej dotykał.
Więc czemu w takim razie jedynie patrzyła na migające postaci w monitorze laptopa i to do czego była zdolna w tej chwili to oddychanie i od czasu do czasu mruganie, by z oczu nie zaczęły lecieć podrażniające łzy.

To jedno muśnięcie dłoni, przez kędzierzawego wywołało u niej tak ogromny szok, że dopiero po dwóch minutach jej umysł odzyskał panowanie, a w jej głowie nagle wybuchnęło niczym wystrzał kuli armatniej tysiąc głosów krzyczących "przywiązanie! niebezpieczeństwo! samotność! ból!" na zmianę sprawiając, że coś ciężkiego i dużego stanęło jej w gardle nie pozwalając swobodnie oddychać.
Tak dobrze znała te słowa, że gdy poczuła na jak na wierzchu dłoni, chłopak zaczyna z czułością kreślić tajemnicze znaki i zawijasy spojrzała jedynie z paniką w oczy Curly'ego, chcąc jak najszybciej wyrwać rękę. Jednak ten przejrzał Raven na wylot i uścisną jej kruchą dłoń zanim zdążyła wykonać jakikolwiek ruch.  Zaczęła myśleć, czy chłopak będzie teraz tak ją trzymał zaciśniętą w swojej, lecz ten po paru sekundach jedynie spojrzał ze zmartwieniem w niebieskie oczy i powoli wypuścił dłoń z uścisku, udając, że nic takiego się nie stało.


Patrzyła jak zahipnotyzowana na swoją dłoń i miała ochotę wybuchnąć nagłym płaczem. Czuła jak skóra w tym miejscu zaczyna być zimna, niczym lód, a zarazem piec ją niemiłosiernie. Nagle serce znowu zepchnęło umysł z piedestału i zaczęło krzyczeć o potrzebę dotyku. Jej całe ciało bolało, a wszystko to było tak okropne bo nie potrafiła się z tym pogodzić.
Wstała, podchodząc do okna i uchylając je lekko. Potrzebowała powierza. Teraz, już, natychmiast. Inaczej miała wrażenie, że całkowicie przestanie oddychać i upadnie na zimną podłogę wtapiając się w nią i dopasowując do wydeptanej, zimnej i powyszczerbianej posadzki.

Śnieg nadal padał, obsypując miasto białą warstwą ochronną. Zakrywał chemiczne życie mieszkańców swoim czystym, błyszczącym puchem, przykrywając wszystkie brzydkie, szare chodniki.
Parę maleńkich płatków wpadło do pokoju roztapiając się w parę sekund na włosach i ciele dziewczyny.
- Przepraszam - usłyszała głos bruneta, który nie wiedzieć czemu zadziałał jak mocne uderzenie w brzuch.
Zamknęła oczy, mając nadzieję, że pozwoli jej to zniknąć. Zapaść w nicość na choćby parę godzin. Wszystko byłoby łatwe bo nie czułaby chociaż tego rozdarcia i bólu.
- Przepraszam - powtórzył Harry stojąc zaraz obok niej.
Raven potrząsnęła przecząco głową, tak gwałtownie, że jej długie włosy owinęły jej twarz i wróciły na swoje miejsce przecinając powietrze. Ponownie potrząsnęła głową, tylko teraz delikatniej i dużo słabiej jakby dla upewnienia, że chłopak to zauważył.
Jej oczy były rozszerzone i trochę jakby zaszklone, ale nawet ona nie była w stanie stwierdzić czy to przez tabun uczuć powodujących u niej wręcz mdłości czy może mróz wpadający do pokoju.
Lekko się trzęsła i teraz już wiedziała, że nawet zimne, przecinające na wskroś powietrze jej nie pomorze. W głowie kołowało się jej jakby dopiero co wysiadła z rollercoster'a, a przez umysł zaczęły przelatywać obrazy z ostatnich miesięcy.

Wszystko było zbyt przesycone. Albo była niewyobrażalnie szczęśliwa (obrazy te ukazywały głównie Harry'ego. Uśmiechniętego, zamyślonego lub śmiejącego się) albo wszystko bolało ją i nie potrafiła funkcjonować w normalny sposób (sceny przedstawiały w większej mierze noce, oraz poranki, gdy mózg zaczynał rozpatrywać każdą spędzoną  chwilę i wysnuwać bardzo złe i przykre wnioski, że nie pamiętała prawie nic prócz zielonych oczu i zachrypniętego lekko głosu).
Spirala wspomnień nakręcała się coraz bardziej powodując coraz większą panikę i nagły ból brzucha.
Miała ochotę na raz wymiotować, krzyczeć i płakać.
Ale najbardziej miała ochotę uciec i schować się najdalej jak tylko jest to możliwe.
A to dlatego, że uświadomiła sobie oczywiste.
Wszystko zaczynało się burzyć.
Mur, który zbudowała niebezpiecznie kruszył się, a jego kawałki codziennie odpadały, tworząc jedynie słaby i kruchy gruz.

***
Stała przed nim. Trzęsąca się, z wielkimi z przerażenia oczami i bliska płaczu.
I wtedy przypomniał sobie o jednej z rozmów jakie odbył z Agnes.
Mówiła mu wtedy o takich przypadkach.
O przypadkach kiedy choroba* zaczyna się nasilać i wszystko co "niebezpieczne" uderza w chorego tworząc wieki huragan w głowie.
Tak, teraz patrząc na jej rozbiegany wzrok i drgającą dolną wargę był pewny.
Raven miała właśnie przed nim atak.


*przypomnienie - Raven jest chora na mutyzm selektywny.
Przepraszam, że przez dwa tygodnie musiałyście czekać, ale nie mam kompletnie czasu i musicie to zrozumieć.
Nie wiem czy mi wyszło czy nie... Starałam się.
Czy się udało?
Mam nadzieję, że wy mi to powiecie.
Chciałam jeszcze powiedzieć, że dostałam ostatnio maila z prośbą, o pomoc. Także, jedna z moich czytelniczek startuje w konkursie na blogu http://and-be-with-me.blogspot.com/p/konkurs.html i miała wcześniej problemy techniczne, więc swoją pracę nadesłała później, a teraz nie wie jak może zdobyć głosy. Ja osobiście jestem na prawdę pod wrażeniem jej pracy, a jeśli Wy też, proszę zagłosujcie pod numer 7 (głosy anonimowe się nie liczą, chyba, że poda się nick z tt).
Dla Was to parę minut :)

No i to chyba jak na razie na tyle...
Kiedy następny?
Nie wiem. Na prawdę teraz mam tak zawalony cały czas, że ledwo co udało mi się dodać dzisiaj.

Pozdrawiam, ściskam i całuję ;3
Wasza Rose.

sobota, 11 maja 2013

17. "Proces kuli śnieżnej"

Kiedy słońce zaszło już za horyzontem, a Raven zamykała za sobą drzwi od pokoju, dziwne uczucie zaczęło zakradać się wprost do jej klatki piersiowej. Wykrzywiła usta w grymasie, starając się je zidentyfikować. Sprawiało ono, że czuła się w tym samym momencie lekka, niczym piórko i ciężka...
 Przewróciła oczyma. Głupoty. Przecież zawsze się tak czuła. Blisko nieba, a zarazem niebezpiecznie zbliżona do samego dołu - samego dna.
 Nic się nie zmieniło - wmawiała sobie, choć gdzieś z tyłu głowy, wredny głosik podpowiadał jej, że jest to zupełnie nowe uczucie... I może powinna się nad tym głębiej zastanowić? Zdobyć tą odwagę i posłuchać co serce ma w tej sprawie do powiedzenia?
Nie. Nie, nie, nie.
Raven Blanc za bardzo bała się nowego.
A jej serce miało usta zakneblowane bluszczem, którym je okryła, schowane w ciemności. Ciemności, którą przecież kochała. Czyż nie?

Nie zdziwiła się, widząc talerz z dwiema kanapkami i herbatę, na jej szafce nocnej. Od jakiegoś czasu po prostu nie umieszczała w swoim małym grafiku dnia, czegoś takiego jak "kolacja w stołówce", tym samym przestając dziwić się, że kolacja przychodziła sama. Tak naprawdę wiedziała czyja była to sprawka. Wiedziała, iż to jej mała współlokatorka codziennie przynosi jej posiłek. Zapewne któraś z opiekunek ją do tego zmuszała. A więc, dziewczynka musiała go przynosić.
Tak przynajmniej wolała myśleć niebieskooka. To pozwalało jej uciekać od wdzięczności, którą zastępowała dzielnie obojętnością, jakby od niechcenia jedząc kanapki.
Nie chciała dopuścić do siebie myśli, że mała istotka po prostu martwi się o nią.
Że ktokolwiek się martwi.

Zjadła, patrząc na całkowicie ciemne już niebo.
Jak zwykle poszła się po tym wykąpać, czekając parę minut zanim łazienka zostanie zwolniona.
Jak zwykle również, nie spojrzała w lustro, bojąc się kogo może w nim ujrzeć.
I jak zwykle nie pozwoliła sobie na dłużej niż parę minut zostawić ciało bez okrycia. Nie patrząc na siebie, założyła ciepłą piżamę i nie pozwalając myślom, powrócić do przyczyny jej dziwnego zachowania. skierowała się do pokoju.


Pokój rozświetlony był przyćmionym blaskiem lampki nocnej, ustawionej na szafce Lucy. Reven nie przejęła się, widząc jak blondynka klęczy przy łóżku, a jej złote włosy, dopiero co rozczesane przed snem, spadają kaskadami na drobne ramiona.
Przechodziła dość obojętnie, kątem oka jedynie spoglądając na małą rączkę, poruszającą się płynnie, wraz  z długopisem, po białych kartkach pomarańczowego zeszytu.

Podniosła wzrok na lewy profil blondynki, który miała w zasięgu wzroku ze swojego położenia, idąc w stronę własnego łóżka.
Stanęła jak wryta widząc, że jedenastolatka ma zaciśnięte mocno powieki, a po blado - różanym policzku spływają równiutko dwie łzy. Jedna za drugą. W równych odstępach - jak wytresowane. Wstrzymała oddech, gdy pierwsza łza skapnęła na śnieżnobiałą kartkę.
Lucy wymówiła ledwo słyszalnie jedno słowo.
Przepraszam.
Zatrzymała na chwilę dłoń pędzącą po stronach pamiętnika. Zaraz potem następna łza odczepiła się drżącej lekko brody dziewczyny, a gdy dotknęła kartki, Raven usłyszała kolejny szept.
Dziękuję.
W ciszy jaka panowała w pokoju, te dwa słowa zabrzmiały niczym rozrywające bębenki uszne krzyk.
Zaraz po tym długopis w ręce dziewczynki począł kreślić kolejne znaki, a żadna kolejna łza nie wypłynęła spomiędzy gęstych rzęs zielonookiej.

Raven zamrugała parokrotnie budząc się z szoku jaki ją ogarnął. W jeden chwili odwróciła spojrzenie, bojąc się, iż Mała może rozchylić złączone w jedność powieki i zauważyć przyglądającą się jej czarnowłosą. Najciszej jak mogła dopadła łóżka, zagłębiając się po szyję w puchatej kołdrze. Z aktualnej pozycji, widziała jedynie tył głowy i plecy dziecka, jednak dobrze wiedziała kiedy blondynka otworzyła oczy. Mogłaby przysiąc, że wręcz usłyszała trzepot rzęs, towarzyszący delikatnemu proszę brzmiącemu niczym powiew wiatru w wąskich ustach Lucy.

Dopiero kiedy dziecko zamknęło pomarańczowy notatnik, Raven wypuściła wciąż wstrzymywany oddech. Nie uszło to uwadze blondynki, która momentalnie odwróciła się, posyłając zdziwione spojrzenie w stronę starszej dziewczyny. Ta momentalnie zamknęła oczy, sama nie wiedząc do końca czemu. Dziewczynka, będąc pewna, iż współlokatorka najzwyczajniej na świecie zasnęła, powróciła do swoich zajęć, odkładając zeszyt do dolnej szuflady szafki przy łóżku.
Ciemnowłosa obserwowała, poprzez półotwarte powieki, jak Lucy wyciąga z szuflady zawinięty w biały skrawek materiału przedmiot. Siedemnastolatka skupiła jak najbardziej niebieskie tęczówki na zawiniątku, starając się uchwycić czymże ono jest w chwili, gdy Lucy powracając do pozycji tyłem do naszej bohaterki, delikatnie rozwijała materiał.
Ciepłe światło lampki nocnej odbiło się od skrawka przedmiotu, pozbawionego białego materiału, oślepiając  na sekundę czarnowłosą.
Jednak sekunda wystarczała, by przedmiot znalazł się już poza zasięgiem wzroku Raven.
Zamknęła ze zrezygnowaniem oczy, wiedząc, że zapewne nigdy nie dowie się cóż to za "skarb" ukrywa tajemnicza trawiastooka.
Oczywiście zaraz zganiła siebie w duchu za to, że się tym w ogóle interesuje.
Przecież to nie była jej sprawa.
Przecież nie obchodził jej ten mały intruz.
Przecież ona też miała tajemnice.

Kiedy w pokoju zapanowała całkowita ciemność, usłyszała jeszcze standardowe "Dobranoc, Raven". Standardowo pozwoliła na parę sekund unieść się delikatnie kącikom ust, powracając zaraz do standardowej zobojętniałej miny.

Jak zwykle odczekała, aż oddech dziecka wyrównał się całkowicie, po czym zapaliła lampkę i sięgnęła po zielony notatnik.

16.09.2013r./17.09.2013r.
Dzisiaj postanowiliśmy z Curly'm odbudować jedno z naszych wspomnień. Czy odbudujemy tym samych siebie? Nie wiem.
Sądzę, że dowiemy się w wiosnę, kiedy zaczniemy pracę nad ogródkiem.
Nie wiem, czy chcę aby nam się udało.
Wszystko się zmienia. Ja się zmieniam i niemożliwym jest odbudowanie starej mnie, kiedy powstały nowe warstwy. Czy warto je burzyć? Teraz to one są mną. Może wystarczy je oszlifować?\

I czy tajemnice są rzeczą dobrą?
Przyzwyczaiłam się do tego, że tak.

To śmieszne, jak jedne nawyki zmieniają się w inne. Jak dawny plan dnia, niezauważalnie zmieniany jest w zupełnie inny, a my nie mamy na to wpływu.
Jak rytm życia zmienia się wraz z naszymi wyborami, zdarzeniami i osobami, które niezauważanie stają się częścią nas samych.
Nie minął pełen miesiąc.
22 dni.
Tak mało czasu wystarczyło, by mój rytm dnia uległ prawie całkowitej zmianie.
Moje całe życie wyglądało przez te dwa lata jak powtarzający się wers piosenki*
Teraz wiem, że całe moje życie jest po prostu piosenką.
Zwrotki z czasem się zmieniają. Wraz z nimi powtarzające się wersy.
Jednak melodia trwa nadal, oznajmiając, że to jeszcze nie koniec utworu.
***

Następne dni mijały praktycznie niezauważalnie, powtarzając spokojnie melodię życia czarnowłosej.
I czasem tylko zmieniając delikatnie kolejne słowa, w kalejdoskopie znaczeń.
Kolejny deszcz - kolejne słońce.
Kolejny wchód i zachód słońca.
Kolejne uczucie pustki z rana i wieczora, oraz ogarniające spełnienie, wraz z cichym pukaniem i burzą loków wyłaniających się zza masywnych drzwi.

Mijały także tygodnie i miesiące, a Raven powoli odnajdywała się w nowej zwrotce swego życia, odszukując codziennie pięć zachwycających ją w tym ponurym i nieprzyjaznym miejscu rzeczy. Co wieczór uśmiechając się delikatnie na dźwięk głosu współlokatorki, przy czym ciągle będąc niemiłą i niegrzeczną dla przełożonych. Przyzwyczajając się coraz bardziej do małego intruza, oraz z czasem i kolejnymi dniami spędzonymi na dachu w towarzystwie liści tańczących z wiatrem i zielonookim chłopakiem, do delikatnych promyczków muskających z wstrzemięźliwością jej serce poprzez spowijający je mrok.

Rzeczy te działy się powolnie i praktycznie niezauważalnie. Zapewne dla przypadkowego obserwatora byłyby niewidoczne w zachowaniu niebieskookiej.
Wszystko działo się we wnętrzu Raven i chociaż ona sama tego nie widziała, jesień roku 2013 rozpoczęła proces kuli śnieżnej**, która aktualnie ruszyła i z wolna nabierała tempa.

*Nawiązanie do rozdziału 2. (wpis z notatnika - 26.08.2013)
** Proces kuli śnieżnej (inaczej: efekt kuli śnieżnej) - polega to z goła na tym iż gdy zepchniemy kulę z górki, będzie się robiła coraz większa i nabierała coraz większej szybkości jednocześnie. Tak samo z naszym życiem. Ciąg wydarzeń rozpoczyna nagłe narastanie kolejnych z nim związanych...
Mam nadzieję, że rozumiecie - jeśli nie wujek Google na pewno pomoże :D

Dziękuję Wam, za wszystkie słowa wsparcia pod poprzednim rozdziałem, oraz na gg i tt.
Dziękuję za troskę i wyrozumiałość z Waszej strony...
Jesteście na prawdę wspaniałe.
Założenie bloga było jedną z najtrafniejszych decyzji w moim życiu jak dotychczas :)
Po prostu dziękuję, że jesteście <3
Ten rozdział jest dość... podsumowujący?
Kończy pewien okres w tej historii, który jak same przeczytałyście rozpoczął proces kuli śnieżnej :)
Wiem, że jest mało Team Raven & Harry... ale teraz będzie następny okres, który będzie głównie o nich.
Chyba nie muszę dodawać, że liczę na Waszą opinię w komentarzu? :)
Pozdrawiam, ściskam i całuję.
Wasza Rose.

sobota, 4 maja 2013

16. "Już nigdy jej do końca nie odzyska"





Następnego dnia słońce niespodziewanie zawitało do Londynu, oświetlając mieniące się po deszczu ulice.

Promienie przedzierające się przez nienaciągnięte rolety zaczęły delikatnie muskać twarz Kędzierzawego, tym samym nie ubłagalnie wybudzając go ze snu. Chłopak z ociąganiem uchylił jedno oko wiedząc, że niemożliwością jest już powrót do krainy snów. Spojrzał na zegarek, stojący na szafce obok łóżka, po czym jęknął, zauważając 7.30 na ekranie. Dzisiaj miał cały dzień wolny i siedziała w nim mała nadzieja, że uda mu się odespać zmęczenie, towarzyszące mu przez ostatnie dni. Ziewnął przeciągając się, po czym jednym sprawnym ruchem odgarnął z siebie kołdrę, motywując się tym samym do wstania. Szurając nogami skierował się pod prysznic, po czym, gdy zimna woda rozbudziła go już na dobre postanowił przyrządzić śniadanie.

Czuł się dziwnie niepełny. Tak, jakby zapomniał zabrać czegoś ważnego zaraz po wstaniu.
I świadomość tego czego mu brakowało, uderzyła w niego niczym torpeda, gdy popijał kawę, podśpiewując w zamyśleniu piosenki lecące w radiu.
Albowiem w tym właśnie momencie przypomniał sobie swój sen...

 Był na łące. Słońce już zachodziło, a on leżał na kocu bawiąc się czarnymi jak skrzydła kruka włosami i przyglądając się z uśmiechem błękitnym niczym niebo oczom.
I dawno nie czuł się tak szczęśliwy jak w tym właśnie śnie.

Odstawił kubek do zlewu, patrząc przez dłuższą chwilę za okno i pozwalając myślą odpłynąć na parę minut. Jednak nie trwało to zbyt długo.
Z zamyślenia wyrwał go dzwoniący telefon.
***

Raven obudziła się jeszcze przed wschodem słońca. Tego dnia miała dziwny sen. Dziwny - bo towarzyszyło mu uczucie, zaliczające się do grona tych, których obawiała się najbardziej.
Szczęście.
Dziewczyna nie pamiętała dokładnie o czym opowiadała nocna historia. Pamiętała tylko dwie rzeczy:
Ogarniające ją szczęście, oraz zielone tęczówki, w których pobłyskiwały małe iskierki.
Poczuła dziwne uczucie w żołądku, gdy o tym pomyślała. Przeczesała palcami splątane lekko włosy, biorąc głęboki wdech.
Wstała kierując się do łazienki i za wszelką cenę starała się odrzucać od siebie myśl wrócenia do pięknej krainy snów...

 Podejrzane uczucie wkradało się do jej serca gdy tylko myśli ponownie powracały do snu. Zagryzła wargę, siadając na podłodze łazienki. Podkuliła kolana pod brodę i oparła na nich ciążącą lekko głowę. Czuła się tak strasznie pusta. A przy tym rzecz jasna rozdrażniona, bo w końcu... nie powinna się tak czuć!
Tak, jakby z krainy snów zapomniała czegoś bardzo ważnego. Była rozdarta i zupełnie nie wiedziała co w tej chwili zrobić. Nigdy nie czuła się podobnie.
Zamrugała powiekami i podniosła się, kierując jak w stronę pokoju. Działała jak w transie i nie wiedziała do końca czym było to spowodowane. Uczucie pustki coraz bardziej jej dokuczało, więc czym prędzej dopadła łóżka i siadając ze skrzyżowanymi nogami, na jego środku przygarnęła do siebie pluszowego misia, siedzącego smutno w kącie. Schowała twarz w jego miękkie futerko i uspokajająco zaciągnęła się jego zapachem. Zapachem szczęścia.
To było pierwszą rzeczą jaka przyszła jej do głowy. Pierwszym rozwiązaniem, jak pozbyć się nieprzyjemnego uczucia pustki. Ale, ku zawodzie niebieskookiej, to podziałało tylko przez chwilę.
"Nienienienie"- powtarzała w myślach niczym mantrę. "Co się dzieje?"

Była cała roztrzęsiona. Z całych sił tuliła niedźwiadka do piersi i z zamkniętymi oczami chciała oddać się uspokajającym wspomnieniom. Przecież to zawsze działało.
Zawsze gdy przestawała sobie radzić, wystarczył kontakt z przytulanką, by siła wróciła.
Czemu teraz było inaczej?
Czemu pustka nie została wypełniona??
***

Chłopak niepewnie wszedł do kawiarni, rozglądając się z roztargnieniem. Zaraz jednak, zauważył pulchną kobietę, machającą do niego niespokojnie z lewego kąta pomieszczenia. Uśmiechnął się nieśmiało, zbliżając się do blondynki.
- Dzień dobry - przywitał się, siadając naprzeciwko pani Agnes.
- Myślałam już, że nie przyjdziesz - odpowiedziała kobieta, przełykając kawałek jabłecznika.
- Korki - odpowiedział pospiesznie chłopak.
Lekko stresował się całą sytuacją. Nigdy nie pomyślał, że opiekunka ośrodka zadzwoni do niego z prośbą wybrania się na kawę.. a tu proszę.
- Dobra, dobra... takie kity możesz wciskać tym swoim menadżerom. Jest dopiero 9 rano w sobotę.
- Ja... właściwie skąd pani miała mój numer?
Harry zmienił szybko temat, nie chcąc by kobieta dowiedziała się, że jego spóźnienie spowodowane jest po prostu długim zastanawianiem się czy rzeczywiście powinien iść. Nie mógł zaprzeczyć, iż ciągle lekko bał się kobiety. Ok, może nie "lekko". Zwyczajnie miała coś w sobie, co przerażało osiemnastolatka. I choć było to cholernie głupie, nie mógł zaprzeczyć, że jedną z czynników może być jej.... rozmiar (gdyby się na niego rzuciła był pewny, że nie wyszedłby z tego cało!)
- Nie ważne. Mam swoje znajomości, ale o tym kiedy indziej - puściła do niego oczko, upijając trochę kawy z małej filiżanki - w każdym bądź razie sądzę, iż musimy pogadać. Wiesz, pozwoliłam ci przychodzić do Raven, bo sądzę, że to na prawdę może jej pomóc...- Harry przytaknął delikatnie, nie widząc do czego kobieta zmierza. - więc... WYTŁUMACZYSZ MI CZEMU DO ŚWIĘTEJ KROWY WSZYSTKO SPIERDZIELIŁEŚ?
Zielonooki zamrugał parę razy. Ta kobieta serio go przerażała...
- Ja... yy... nie chciałem? Musiałem wyjechać w sprawach służbowych i... na prawdę nie chciałem żeby tak wyszło.
Wyjąkał, patrząc na swoje dłonie, niczym dziecko, karcone przez matkę.
Blondynka przewróciła teatralnie oczami, patrząc na chłopaka jak na idiotę.
- Nie wiem, co ta dziewczyna w tobie widzi... No ale cóż... Powtórzę jeszcze raz - spierdzieliłeś po całości chłopie. Jednak odkupuję twoje grzechy. Praca nie sługa... czy jakoś tak - kobieta przerwała na chwilę, dopijając kawę, po czym westchnęła głęboko i spojrzała na chłopaka - pewnie to wiesz, ale pozwól, że jeszcze ci coś uświadomię. Raven jest bardzo delikatna. Cholernie irytująca i sarkastyczna... i ironiczna też... a w dodatku często złośliwa i wyżywa się na mnie i innych w ośrodku...... ale poza tym jest bardzo krucha.
Harry spojrzał uważniej na blondynkę, potwierdzając jej słowa.
- Wiesz - kontynuowała Agnes, gestykulując przy tym rękoma - ona utworzyła taką skorupę. Wspominałam ci o tym wcześniej. I nie wiedzieć czemu, ale właśnie ciebie.. i tylko ciebie wpuszcza do środka. Dlatego, teraz kiedy lekko zadrapałeś skorupę, ona się z powrotem zamknęła.
- Wiem... Tylko nie rozumiem co teraz zrobić. Staram się. Tylko... ona ciągle ma do mnie żal
- Więc musisz zrobić coś, co z powrotem ją do ciebie przekona!
Blondynka, prawie wykrzyknęła, pochylając się lekko nad stolikiem. Na jej twarzy błąkał się przyjazny uśmiech, a promienie słońca błądziły po złocistych loczkach, nadając im blasku. W tej chwili Harry czuł do niej swoistą sympatię. Była dziwna i trochę wybuchowa... ale stała po jego stronie. I to się liczyło.
- Jak?
- Tego nie wiem- wyprostowała się na krześle, nie przestając się delikatnie uśmiechać - Ale muszę się już zbierać. Wiesz, mam pracę.
Wstała, zabierając swoje rzeczy i kierując się w kierunku wyjścia. Przystanęła jeszcze na chwilę przy chłopaku, kładąc mu krzepiąco rękę na ramieniu i mówiąc:
- Musisz coś wykombinować, synek. Wiesz... mogę podpowiedzieć ci, że Raven ostatnimi czasami wymyka się często na dach. Kiedyś ktoś prowadził tam ogród, ale teraz raczej nikt o to nie dba. Może to dobry trop?
Harry uśmiechnął się smutno i pożegnał z kobietą. Kiedy wychowawczyni, zniknęła za drzwiami, westchnął, starając się pozbierać myśli szalejące w jego głowie.
***
16.09.2013r.
Otchłań.
Brakujący element.
Zagubiony puzel.
Nie wiem jak to nazwać ale tak dokładnie się czuję.
Coś jakby kawałek mojej duszy został zagubiony.
Nie chcę tego.
Jak to zmienić?
Proszę, powiedz mi jeśli wiesz.
 ***
Kiedy Harry podjeżdżał pod ośrodek z dość dużą torbą przewieszoną przez ramię, jak zwykle poczuł dziwnie obezwładniające poczucie w ciele. Przełknął ślinę, wchodząc do środka i od razu kierując się w stronę znajomych już drzwi. Na szczęście nikt go nie zatrzymał i po chwili był już w środku, czując na sobie wzrok niebieskookiej.
- Hej - uśmiechnął się delikatnie.
Oczywiście zamiast odpowiedzi, otrzymał obojętne spojrzenie i niezruszoną minę.
Auć.
- Ymm.. Raven... mógłbym... mógłbym cię o coś poprosić? - podszedł bliżej, obserwując jak oczy dziewczyny delikatnie się zwężają, na znak nieufności. Jednak dostrzegł w nich również małe iskierki ciekawości, co przekonało go do kontynuowania - Ja... chciałbym abyś... abyś zabrała mnie w pewne miejsce. Dokładniej... Rav... Zaprowadzisz mnie w swoje ulubione miejsce tutaj?
Obserwował z niepewnością, jak oczy czarnowłosej rozszerzają się i różne sprzeczne emocje przechodzą przez jej lekko bladą twarz.
Dziewczyna przez chwilę patrzyła na chłopaka w skupieniu, jakby kalkulowała wszystkie "za" i "przeciw". Curly zaczął się zastanawiać, co zrobi gdy dziewczyna się nie zgodzi, gdy ciemnowłosa, nagle podniosła się, z westchnieniem, patrząc brunetowi głęboko w oczy i powoli kiwając głową.


Na dachu było dość ciepło. Jesienne słońce w jakim skąpany był dzisiaj Londyn nadawało krajobrazowi złocisty blask.
Para przez dłuższą chwilę stała tylko, napawając się tym widokiem, aż w końcu Harry przypomniał sobie po co tutaj przyszli i z uśmiechem zwrócił się do Raven, która usiadła na murku zatapiając się we własnych myślach.
- Pamiętasz jak mieliśmy siedem lat i znaleźliśmy w lasku niedaleko szkoły ukrytą polankę? - zaczął przysiadając się i czekając na reakcje dziewczyny. Pokiwała głową twierdząco, wzrok skupiając na swoich butach - Urządziliśmy sobie tam taki mały ogródek. Pamiętam jak podkradałem mamie nasiona i tak dalej, żebyśmy mogli je posadzić - delikatny uśmiech zabłąkał się na jego twarzy - kiedy skończyliśmy, nasz ogródek był jednym wielkim przekopanym kawałkiem ziemi.... Ale z czasem kiedy tam przychodziliśmy i dbaliśmy o nasze nasionka, one zaczęły rozkwitać... I wiesz, lubię to wspomnienie. Do dzisiaj pamiętam jaki dumny z nas byłem. Ty też byłaś z nas dumna - przerwał na chwilę podchodząc do torby, którą zostawił przy wejściu - A teraz... odnowimy nasze wspomnienie - oznajmił dumnie wyciągając parę torem z ziarnami, grabie i małą łopatkę.

Raven wbrew temu, że nadal chciała być zła uśmiechnęła się szeroko widząc starania przyjaciela. Podeszła do niego wyciągając jedną z torebek z nasionami i skierowała się do małej szklarni po drugiej stronie dachu.
***

Gdy słońce towarzyszące im przez cały dzień, kończyło swoją wędrówkę po niebie na ten dzień, ich mały ogródek był już cały przekopany i pozbawiony chwastów.
Zajęło im to prawie 5 godzin i od bardzo dawna ta dwójka nie była tak zmęczona... a przy tym tak szczęśliwa.

Raven oparła się o ściankę szklarni, wzdychając lekko. Wiatr wezbrał na sile, rozwiewając przy tym jej gładkie włosy. Z zapartym tchem obserwowała niebo, mieszające się w kolorach delikatnej żółci, przez fiolet, wraz z różem, aż do czerwieni. Wszystko to przyozdabiały pomarańczowe smugi zachodzącego słońca, i dziewczyna szczerze mogła przyznać, że mogłaby oglądać ten widok do końca życia i nigdy się jej nie znudzi.

Przeszedł ją lekki dreszcz kiedy poczuła silne dłonie oplatające ją od tyłu i ciepło drugiego ciała. Harry stanął za nią, uśmiechając się lekko i łącząc ich ciała w lekkim uścisku.
I powinna się teraz zdenerwować, odepchnąć go od siebie i uciec.
Jednak nie potrafiła się na to zdobyć.
Była za słaba.
Tak bardzo słaba, czując szczęście wypełniające ją od palców u stóp, aż po czubek głowy...
A brakująca część układanki magicznie odnalazła się, oddając tym samym kawałek jej zagubionej duszy.
I właśnie wtedy dziewczyna zdała sobie sprawę z tego, że ona wcale nie była zagubiona. Przez cały czas była w rękach starszego chłopaka...
Raven w tej chwili uświadomiła sobie też jedną rzecz:
Już nigdy jej do końca nie odzyska.
Harry zabrał ją i teraz będzie ją przetrzymywał, sprawiając, że czarnowłosa będzie czuła pustkę za każdym razem gdy go zabraknie.
Było to tak bardzo samolubne ze strony chłopaka... Tak bardzo złe i niewłaściwe...
Ale co najstraszniejsze - choć dziewczyna uświadomiła to sobie w tej chwili, nie obchodziło jej to.
Uciszyła głosy dudniące w jej głowie i zwyczajnie cieszyła się z tego, że w tej właśnie chwili jest pełna jak nigdy dotąd.
Jest szczęśliwa.
Oby dwoje są szczęśliwi.

Podoba mi się tylko końcówka.
Przepraszam, ostatnio jestem słaba.
Czuję, że potrzebuję wakacji - teraz, już, zaraz.
Mój mózg powoli się roztapia.
Okropieństwo.
Wybaczcie.
Nie sprawdzam błędów.
Przepraszam.
Jestem zmęczona.
Musiałyście czekać na takie coś stanowczo za długo.
Przepraszam.
Zawiodłam.
Proszę, zostawcie choć mały komentarz z opinią. Tylko one sprawiają, że o 3 w nocy zamiast spać, jestem tutaj i piszę. 
Nawet jeśli nie jest to tak dobre jak chciałabym żeby było.
Jesteście jak moje małe promyczki słońca. Moje kochane niebieskie motylki :)
Kocham Was.
Pozdrawiam, ściskam i całuję.
Wasza Rose.