Ciszę w pokoju przerywały jedynie grzmoty piorunów i deszcz rytmicznie uderzający o parapet. Raven siedziała na łóżku z zamkniętymi oczami, starając się powstrzymać złość krążącą wraz z jej krwią w żyłach. Nie odważyła się spojrzeć na Harry'ego, ciągle stojącego przy drzwiach z niepewnym wyrazem twarzy. Wiedziała, że wtedy eksploduje, a to nie byłoby dobre.
Wściekłość rozrywała jej komórki, kiedy uświadomiła sobie, że nie myśli już o nikim innym; że jeden cholerny tydzień bez jego twarzy był niczym męczarnie. Jednocześnie zła była na to jak chłopak się zachowuje. Obiecał - zawiódł, a teraz przychodzi i myśli, że czarnowłosa wpadnie mu w ramiona zapominając o tym co działo się gdy go nie było?!
Nienawidziła Harry'ego i siebie samą za to co się dzieje. Co się z nią dzieje. Wszystko było złe, niezrozumiałe i nowe. Nie potrzebowała nowości. Pragnęła stabilności. Poczucia bezpieczeństwa i zapewnienia, że wszystko będzie dobrze, że wszystko się ułoży. Nawet jeśli sama nie dopuszczała do siebie tych pragnień.
- Posłuchaj mnie chociaż.. - Harry został ponownie uciszony, przez podniesioną w ostrzegawczym geście rękę dziewczyny. Zielonooki zamilkł, oddychając nie równo. Mogła przysiąc, że aż ze swojego miejsca, może usłyszeć jak sie trzęsie. To również ją zirytowało. Po co tu przychodził w taką pogodę? No po co? Żeby znów namieszać w jej życiu? To miała być jakaś gra?!
Zacisnęła zęby wstając i podchodząc do szafy. Otworzyła jej drzwi i bez zastanowienia wyjęła największy ręcznik. Rzuciła nim w kędzierzawego przewracając oczami, gdy ten nie zorientował się w porę co dziewczyna robi i ręcznik wylądował na jego głowie.
Powróciła na swoje miejsce, skupiając wzrok na zeszycie, leżącym swobodnie na łóżku.
Harry wycierał się niespokojnie nie wiedząc do końca co ma teraz zrobić. Gdy chciał coś powiedzieć Raven zwyczajnie go uciszała, ale musiał jakoś się wytłumaczyć.... musiał, prawda?
Błyskawica znowu rozcięła granatowe niebo, rozświetlając na parę sekund pokój. Chłopak westchnął, powoli kierując się w stronę łóżka. Raven nawet nie drgnęła, gdy ten usiadł skrzyżnie przed łóżkiem. Chłopakowi zaczynało być z czasem coraz cieplej i na szczęście przestał się już tak trząść. Chciał coś powiedzieć, lecz ciągle bał się, że dziewczyna znowu go uciszy, więc zwyczajnie milczał, patrząc na krople deszczu spływające po szybie i pioruny z hukiem sunące po sklepieniu. Przypomniał mu się inny, również burzowy dzień...
Kręcono-włosy dziewięciolatek biegł ile sił w nogach obok czarnowłosej dziewczyny, śmiejąc się razem z nią, gdy zdyszani dopadli drzwi najbliższej kawiarni. Deszcz zastał ich w drodze do parku i teraz oboje byli cali mokrzy, zdyszani od uciekania przed zbliżającą się burzą, oraz rozbawieni całą sytuacją. Opadli na najbliższe siedzenia i przez chwilę nie odzywali się, uśmiechając tylko i stabilizując oddechy po biegu. Po chwili chłopak poszedł kupić im po gorącej czekoladzie, a gdy wrócił niebieskooka uśmiechnęła się szeroko, wskazując ruchem głowy na szybę, po której spływały obok siebie dwie krople deszczu.
- Stawiam, że ta większa będzie szybsza.
- Eee... ta mniejsza wygra - odparł brunet, marszcząc brwi w skupieniu.
- Idiota. Przecież, to polega na sile... no jakiejś tam sile, że skoro jest większa to będzie spływać szybciej! - czarnowłosa zaśmiała się, ukazując brak dwóch jedynek na górze.
- Nie prawda... Moja kropla jest chudsza i bardziej wysportowana, więc wygra! Dawaj Mała!
- Wygrasz Duża! Wyprzedzasz ją, szybciej!
- Hahaha moja wyprzedza twoją!
- Nie prawda, są równe!
- Oj cicho, nie ważne...
- Chciałabym, żeby tak było już zawsze - dziewczyna nagle zmieniła temat, patrząc z zadumą na kubek przed nią.
- Jak? - zapytał zdezorientowany chłopak, odwracając wzrok od "wyścigów" i kierując go na ośmiolatkę.
- Tak. Żebyśmy nie przejmowali się mokrymi ubraniami, zimnem i nie przyjściem na czas do domu. Żebyśmy pozostali tacy jak teraz...
- A czemu miałoby tak nie być?
Dziewczyna spojrzała z pobłażaniem na przyjaciela, uśmiechając się delikatnie.
- Bo dorośniemy. Każdy dorasta. A gdy jesteś dorosły myślisz o pieniądzach, które trzeba wydać na czekoladę, którą teraz pijemy, czasie, który tracimy i uśmiechu, który marnujemy. Dorośli wszystko przedstawiają na zasadzie plusów i minusów. Jeśli coś musisz oddać masz minus. Ale w ich obliczeniach zapominają o śmiechu, radości, miłości i pięknie świata, które powinny stanowić plusy, eliminujące wszystkie minusy. Plus jest dla nich tylko wtedy, gdy coś dostajesz nie pozbywając się niczego. Ale dla nas to jest bez sensu. No bo gdzie równowaga? Mówiąc to teraz marnuję swój i twój czas, więc jestem na minusie. Ale tym samym wyrażam swoje myśli, pokazuję ci inny punkt widzenia i spędzam miło czas. Ale oni tego nie widzą, nie rozumieją. Oni są dorośli...
- W takim razie zostaniemy już na zawsze dziećmi... Jak w "Piotrusiu Panie".
- Obiecasz mi to? Że zawsze będziemy już tacy?
Chłopak poczuł, że coś ściska mu żołądek na te słowa. Wiedział, że nie może, nie potrafi. Nie potrafi jej okłamać. Powiedzieć, że już nigdy nic się nie zmieni, gdy czuł, że kiedyś wszystko będzie inaczej. Jeszcze nie wiedział jak, ale inaczej.
- Po prostu obiecaj, że nawet kiedy się zmienię... i ty też się zmienisz, przypomnisz sobie o tym i przy mnie zostaniesz, dobrze? Nie ważne jak źli i dorośli będziemy. Odnajdziesz mnie i będziesz dorosły razem ze mną.
- Obiecuję - powiedział chłopak, patrząc Raven głęboko w oczy i uśmiechając się lekko.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i dopiła swoją czekoladę.
- Stawiam, że ta większa będzie szybsza.
- Eee... ta mniejsza wygra - odparł brunet, marszcząc brwi w skupieniu.
- Idiota. Przecież, to polega na sile... no jakiejś tam sile, że skoro jest większa to będzie spływać szybciej! - czarnowłosa zaśmiała się, ukazując brak dwóch jedynek na górze.
- Nie prawda... Moja kropla jest chudsza i bardziej wysportowana, więc wygra! Dawaj Mała!
- Wygrasz Duża! Wyprzedzasz ją, szybciej!
- Hahaha moja wyprzedza twoją!
- Nie prawda, są równe!
- Oj cicho, nie ważne...
- Chciałabym, żeby tak było już zawsze - dziewczyna nagle zmieniła temat, patrząc z zadumą na kubek przed nią.
- Jak? - zapytał zdezorientowany chłopak, odwracając wzrok od "wyścigów" i kierując go na ośmiolatkę.
- Tak. Żebyśmy nie przejmowali się mokrymi ubraniami, zimnem i nie przyjściem na czas do domu. Żebyśmy pozostali tacy jak teraz...
- A czemu miałoby tak nie być?
Dziewczyna spojrzała z pobłażaniem na przyjaciela, uśmiechając się delikatnie.
- Bo dorośniemy. Każdy dorasta. A gdy jesteś dorosły myślisz o pieniądzach, które trzeba wydać na czekoladę, którą teraz pijemy, czasie, który tracimy i uśmiechu, który marnujemy. Dorośli wszystko przedstawiają na zasadzie plusów i minusów. Jeśli coś musisz oddać masz minus. Ale w ich obliczeniach zapominają o śmiechu, radości, miłości i pięknie świata, które powinny stanowić plusy, eliminujące wszystkie minusy. Plus jest dla nich tylko wtedy, gdy coś dostajesz nie pozbywając się niczego. Ale dla nas to jest bez sensu. No bo gdzie równowaga? Mówiąc to teraz marnuję swój i twój czas, więc jestem na minusie. Ale tym samym wyrażam swoje myśli, pokazuję ci inny punkt widzenia i spędzam miło czas. Ale oni tego nie widzą, nie rozumieją. Oni są dorośli...
- W takim razie zostaniemy już na zawsze dziećmi... Jak w "Piotrusiu Panie".
- Obiecasz mi to? Że zawsze będziemy już tacy?
Chłopak poczuł, że coś ściska mu żołądek na te słowa. Wiedział, że nie może, nie potrafi. Nie potrafi jej okłamać. Powiedzieć, że już nigdy nic się nie zmieni, gdy czuł, że kiedyś wszystko będzie inaczej. Jeszcze nie wiedział jak, ale inaczej.
- Po prostu obiecaj, że nawet kiedy się zmienię... i ty też się zmienisz, przypomnisz sobie o tym i przy mnie zostaniesz, dobrze? Nie ważne jak źli i dorośli będziemy. Odnajdziesz mnie i będziesz dorosły razem ze mną.
- Obiecuję - powiedział chłopak, patrząc Raven głęboko w oczy i uśmiechając się lekko.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i dopiła swoją czekoladę.
Raven miała ochotę krzyczeć. Sprzeczne słowa miotały się po jej umyśle, tworząc wiele dróg i ścieżek którymi mogłaby wyjść z tej sytuacji. Ale tym samym tworzyły pokrętny labirynt i czarnowłosa nie wiedziała, którą z nich iść by trafić do celu. Nie wiedziała nawet czym był cel.
Czy powinna dać się wytłumaczyć Harry'emu? Powinna mu jakoś wybaczyć i zacząć od początku?
Nie. Nie chciała tego. Nie chciała być po raz kolejny oszukana... Grać w tą samą, starą grę.
Więc czy powinna go wygonić? Kazać odejść i nie pokazywać się więcej? Zapomnieć i żyć jakby zielonookiego nigdy nie było?
Tak. Tak, powinna. Ale czy mogła? Czy była do tego zdolna i czy na prawdę tego chciała?
Raven nie wiedziała już nic, a świadomość, że przez ostatni miesiąc niczego nie wiedziała, niczego nie była pewna i coraz bardziej się gubiła, wcale jej nie pomagała.
Ból głowy, który pojawił się już kiedy weszła do pokoju, nasilał się z każdą chwilą, od ciężkich myśli. Miła wrażenie, że jej umysł jest jak balon, który z każdą niepewnością staje się coraz większy i niedługo pęknie... O ile sama nie weźmie szpilki i go nie przekuje, by pozbyć się balastu.
W pokoju panował mrok, jedyne co widziała, to twarz Harry'ego, która również nie była tak wyraźna. Deszcz trochę ustąpił na sile, a błyskawice pojawiały się rzadziej. Lecz, gdy już rozbłyskiwały Raven nie potrafiła odwrócić wzroku, od jaśniejących rysów twarzy bruneta. Jego wzrok był zamglony, jakby dusza oddzielona była w tej chwili od ciała i fruwała gdzieś daleko, ponad nimi. Złość wyparowała, lecz na jej miejscu powstał żal i zawód ciężące na sercu dziewczyny i choć nienawidziła w tej chwili chłopaka przed nią, nie miała siły tego okazywać, tak jak wcześniej. Po prostu i jak najzwyczajniej nie miała już siły.
Nie zauważyła kiedy zmieniła pozycję na leżącą, przyglądając się z zainteresowaniem twarzy Harry'ego, do chwili, w której nieświadoma i niewinna niczym małe dziecko zasnęła, ukołysana odgłosami uspokajającej sie burzy i równym oddechem chłopaka.
A kiedy Raven była już spokojna, pogoda za oknem również się uspokoiła. Bo "deszcz jest dokładnie jak człowiek"...
Niebo tej po-burzowej nocy było rozświetlone tysiącami maleńkich punkcików, gdy Harry spokojnym krokiem szedł w stronę domu. Był zawiedziony i zirytowany faktem, iż prawdopodobnie znowu straci zaufanie dziewczyny, wyłącznie przez wymagającą pracę. Przecież powinna go zrozumieć. Nie jest pępkiem świata, a Zielonooki również ma inne zajęcia...
Westchnął, kręcąc głową. Nie. Raven go potrzebowała. A jego nie było... Choć powinien być. Powinien być przy niej teraz, powinien być przez te lata i powinien być już zawsze.
Czemu, więc los mu na to nigdy nie pozwalał?
Harry był coraz bardziej zagubiony, idąc prostą drogą do pustego mieszkania z głową pełną myśli/
***
Następnego dnia Londyn powitał wszystkich kroplami smutnego, ciężkiego deszczu. Na zmianę zaczynało i przestawało padać, a wszystko skąpane było w tak przygnębiającej szarości, że nawet Raven była bardziej ponura, niż zwykle.
Kiedy się obudziła, było w pół do siódmej rano. Jak zwykle umyła się i ubrała, po czym usiadła po turecku na łóżku, patrząc znudzonym wzrokiem na bure niebo, burą ulicę, bure budynki, liście i ludzi. Wszystko było dzisiaj bure. Nawet zeszyt leżący posłusznie na szafce nocnej i miś siedzący w rogu łóżka. Każda rzecz taka sama i beznamiętna. Mózg dziewczyny był wyprany z większości myśli, których zresztą nie chciała nawet do siebie dopuszczać. Wszystko było dzisiaj smutne i nic a nic ją to z resztą nie obchodziło - jak zwykle.
- To zabawne - odezwała się nagle Lucy, siedząc już na swoim łóżku, i przeczesując palcami złociste włosy - w takie dni jak dziś, nic nie wydaje się kolorowe, prawda? - Raven niezauważalnie skinęła głową, odwracając wzrok. Poczuła dziwne uczucie pozytywnej energii, kiedy usłyszała głos dziewczynki. Oczywiście, zaraz po tym odrzuciła tą niedorzeczną myśl na kraniec swojego umysłu, z niechęcią słuchając dalszej wypowiedzi złotowłosej - A jednak... Wystarczy postawić sobie wyzwane: znajdę dziś pięć kolorowych rzeczy, czy czegokolwiek, by smutny i bezbarwny dzień zamienić w pozytywną przygodę. To trochę jak, z piratami odszukującymi kolorowy skarb, wiesz? Albo jak z superbohaterami, którzy....
Czarnowłosa wyłączyła się dalej na rozwody dziecka, myśląc o tym co Lucy powiedziała przed chwilą. Przypomniała sobie jak kiedyś bawiła się w piratów, czy poszukiwaczy skarbów, razem z Harry'm czy jego siostrą, szukając wyimaginowanych zdobyczy. Ale wtedy była inna. Teraz jest inna.
Czy przeszłość da się jakoś połączyć z teraźniejszością?
Szczerze mówiąc, choć nie dopuszczała tego do siebie, przez cały dzień czekała z obawą na Harry'ego. Czekała podczas śniadania, podczas rozmowy z doktor Stand, oraz zajęciami z nową nauczycielką. Czekała podczas spoglądania przez okno, oraz podczas obiadu.
I kiedy w czasie poobiedniego odpoczynku, zobaczyła loki, wyłaniające się zza drzwi pokoju, poczuła zarazem szczęście jak i ogromny niepokój.
Czuła, że dla chłopaka to wyłącznie gra. Zabawa na zabicie czasu. Dzisiaj jest, ale jutro i pojutrze znów ją zostawi by powoli umierała w ciszy swoich myśli.
Zielonooki uśmiechnął się na widok Raven i jak zwykle podsunął sobie krzesło zaraz obok jej łóżka. Dziewczyna odwróciła wzrok, chcąc pokazać, że ciągle ma mu za złe. Ciągle czuje ból, który jej zadał zjawiając się i znikając niczym ulotny sen. Za oknem w tej samej chwili słońce przebiło się zza chmur, oświetlając pływające w kałużach deszczu złocisto - rude liście. Mieniły się one niczym małe kolorowe łódki, dryfujące po życiodajnym oceanie. Niebieskooka zamrugała porażona jak kolorowo wyglądało to na tle szarej ulicy.
- Mogę śpiewać? - zapytał w pewnej chwili Harry, na co niebieskooka, nie przenosząc wzroku znad jaśniejącej kałuży, pokiwała głową na znak zgody.
Oczywiście, że ciągle mu nie wybaczyła!...
Po prostu tak bardzo brakowało jej tego lekko zachrypniętego głosu, że nie potrafiła się oprzeć..
Harry zaczął powoli nucić nieznaną jej piosenkę. Śpiewał cicho. Tak, że nikt poza nimi nie mógł tego usłyszeć. Dziewczyna zamknęła oczy rozkoszując się tym, jak jej całe ciało wypełnia się głębokim głosem. Nie zapamiętała, żadnego słowa z piosenki jaką śpiewał. Jego głos wystarczał. Zapełniał całą ciszę w sercu dziewczyny, tak jakby był dokładnie do tego stworzony. Dopiero gdy Harry był w pobliżu pustka wypełniająca ciało czarnowłosej znikała.
I dlatego dziewczyna była tak bardzo zła na bruneta. Nie chciała być od niego zależna. Nie chciała się przyzwyczajać do życia bez tej pustki, kiedy wiedziała, że prędzej czy później i tak nadejdzie.
A to jak uczyła się z nią żyć, zniknęło w jednej chwili, gdy poczuła jak wspaniale jest bez niej. I teraz gdy tylko się pojawiała, Raven nie była w stanie sobie z poradzić z brakiem tego czegoś w jej umyśle, sercu i całej duszy.
Nienawidziła nie móc sobie z czymś radzić...
***
15.09.2013r.
Pięć rozjaśniających mrok skarbów na dziś:
1. Miniaturowe statki na miniaturowym oceanie.
2. Uśmiech słońca między łzami deszczu.
3. Jego wzrok.
4. Jego głos.
5. Jego bicie serca.
No i jak tam, motylki? :>
Jestem po trochę dłuższej przerwie z nowym rozdziałem i szczerze mówiąc według mnie jest okej :) Jak zwykle Wam pozostawiam całkowitą ocenę, ale jestem z niego nawet zadowolona :P
Mam nadzieję, że przez te dwa tygodnie nie zdążyłyście znudzić się moim opowiadaniem i dalej na mnie czekacie? :)
A co tam u Was? Bo u mnie całkiem, całkiem... Dzisiaj byłam na pokazach motorów, wyciągnięta przez przyjaciółkę i nie licząc tego, że bałam się zarówno motocyklistów jak i motrów to było fajnie! :D
Korzystając z okazji chciałam poprosić, (lub zachęcić, jak tam wolicie) żebyście follownęły mnie na tt ;) @blue_rosee <--- klik i jesteście w moim profilu :D Jeśli tylko zapytacie zawsze możecie liczyć na follow back ;D
Noo... i to tyle :) Miłego tygodnia życzę :3
Pozdrawiam, ściskam i całuję.
Wasza Rose.
Westchnął, kręcąc głową. Nie. Raven go potrzebowała. A jego nie było... Choć powinien być. Powinien być przy niej teraz, powinien być przez te lata i powinien być już zawsze.
Czemu, więc los mu na to nigdy nie pozwalał?
Harry był coraz bardziej zagubiony, idąc prostą drogą do pustego mieszkania z głową pełną myśli/
***
Następnego dnia Londyn powitał wszystkich kroplami smutnego, ciężkiego deszczu. Na zmianę zaczynało i przestawało padać, a wszystko skąpane było w tak przygnębiającej szarości, że nawet Raven była bardziej ponura, niż zwykle.
Kiedy się obudziła, było w pół do siódmej rano. Jak zwykle umyła się i ubrała, po czym usiadła po turecku na łóżku, patrząc znudzonym wzrokiem na bure niebo, burą ulicę, bure budynki, liście i ludzi. Wszystko było dzisiaj bure. Nawet zeszyt leżący posłusznie na szafce nocnej i miś siedzący w rogu łóżka. Każda rzecz taka sama i beznamiętna. Mózg dziewczyny był wyprany z większości myśli, których zresztą nie chciała nawet do siebie dopuszczać. Wszystko było dzisiaj smutne i nic a nic ją to z resztą nie obchodziło - jak zwykle.
- To zabawne - odezwała się nagle Lucy, siedząc już na swoim łóżku, i przeczesując palcami złociste włosy - w takie dni jak dziś, nic nie wydaje się kolorowe, prawda? - Raven niezauważalnie skinęła głową, odwracając wzrok. Poczuła dziwne uczucie pozytywnej energii, kiedy usłyszała głos dziewczynki. Oczywiście, zaraz po tym odrzuciła tą niedorzeczną myśl na kraniec swojego umysłu, z niechęcią słuchając dalszej wypowiedzi złotowłosej - A jednak... Wystarczy postawić sobie wyzwane: znajdę dziś pięć kolorowych rzeczy, czy czegokolwiek, by smutny i bezbarwny dzień zamienić w pozytywną przygodę. To trochę jak, z piratami odszukującymi kolorowy skarb, wiesz? Albo jak z superbohaterami, którzy....
Czarnowłosa wyłączyła się dalej na rozwody dziecka, myśląc o tym co Lucy powiedziała przed chwilą. Przypomniała sobie jak kiedyś bawiła się w piratów, czy poszukiwaczy skarbów, razem z Harry'm czy jego siostrą, szukając wyimaginowanych zdobyczy. Ale wtedy była inna. Teraz jest inna.
Czy przeszłość da się jakoś połączyć z teraźniejszością?
Szczerze mówiąc, choć nie dopuszczała tego do siebie, przez cały dzień czekała z obawą na Harry'ego. Czekała podczas śniadania, podczas rozmowy z doktor Stand, oraz zajęciami z nową nauczycielką. Czekała podczas spoglądania przez okno, oraz podczas obiadu.
I kiedy w czasie poobiedniego odpoczynku, zobaczyła loki, wyłaniające się zza drzwi pokoju, poczuła zarazem szczęście jak i ogromny niepokój.
Czuła, że dla chłopaka to wyłącznie gra. Zabawa na zabicie czasu. Dzisiaj jest, ale jutro i pojutrze znów ją zostawi by powoli umierała w ciszy swoich myśli.
Zielonooki uśmiechnął się na widok Raven i jak zwykle podsunął sobie krzesło zaraz obok jej łóżka. Dziewczyna odwróciła wzrok, chcąc pokazać, że ciągle ma mu za złe. Ciągle czuje ból, który jej zadał zjawiając się i znikając niczym ulotny sen. Za oknem w tej samej chwili słońce przebiło się zza chmur, oświetlając pływające w kałużach deszczu złocisto - rude liście. Mieniły się one niczym małe kolorowe łódki, dryfujące po życiodajnym oceanie. Niebieskooka zamrugała porażona jak kolorowo wyglądało to na tle szarej ulicy.
- Mogę śpiewać? - zapytał w pewnej chwili Harry, na co niebieskooka, nie przenosząc wzroku znad jaśniejącej kałuży, pokiwała głową na znak zgody.
Oczywiście, że ciągle mu nie wybaczyła!...
Po prostu tak bardzo brakowało jej tego lekko zachrypniętego głosu, że nie potrafiła się oprzeć..
Harry zaczął powoli nucić nieznaną jej piosenkę. Śpiewał cicho. Tak, że nikt poza nimi nie mógł tego usłyszeć. Dziewczyna zamknęła oczy rozkoszując się tym, jak jej całe ciało wypełnia się głębokim głosem. Nie zapamiętała, żadnego słowa z piosenki jaką śpiewał. Jego głos wystarczał. Zapełniał całą ciszę w sercu dziewczyny, tak jakby był dokładnie do tego stworzony. Dopiero gdy Harry był w pobliżu pustka wypełniająca ciało czarnowłosej znikała.
I dlatego dziewczyna była tak bardzo zła na bruneta. Nie chciała być od niego zależna. Nie chciała się przyzwyczajać do życia bez tej pustki, kiedy wiedziała, że prędzej czy później i tak nadejdzie.
A to jak uczyła się z nią żyć, zniknęło w jednej chwili, gdy poczuła jak wspaniale jest bez niej. I teraz gdy tylko się pojawiała, Raven nie była w stanie sobie z poradzić z brakiem tego czegoś w jej umyśle, sercu i całej duszy.
Nienawidziła nie móc sobie z czymś radzić...
***
15.09.2013r.
Pięć rozjaśniających mrok skarbów na dziś:
1. Miniaturowe statki na miniaturowym oceanie.
2. Uśmiech słońca między łzami deszczu.
3. Jego wzrok.
4. Jego głos.
5. Jego bicie serca.
No i jak tam, motylki? :>
Jestem po trochę dłuższej przerwie z nowym rozdziałem i szczerze mówiąc według mnie jest okej :) Jak zwykle Wam pozostawiam całkowitą ocenę, ale jestem z niego nawet zadowolona :P
Mam nadzieję, że przez te dwa tygodnie nie zdążyłyście znudzić się moim opowiadaniem i dalej na mnie czekacie? :)
A co tam u Was? Bo u mnie całkiem, całkiem... Dzisiaj byłam na pokazach motorów, wyciągnięta przez przyjaciółkę i nie licząc tego, że bałam się zarówno motocyklistów jak i motrów to było fajnie! :D
Korzystając z okazji chciałam poprosić, (lub zachęcić, jak tam wolicie) żebyście follownęły mnie na tt ;) @blue_rosee <--- klik i jesteście w moim profilu :D Jeśli tylko zapytacie zawsze możecie liczyć na follow back ;D
Noo... i to tyle :) Miłego tygodnia życzę :3
Pozdrawiam, ściskam i całuję.
Wasza Rose.