sobota, 16 lutego 2013

8. "Bo czymże byłby człowiek, bez łez?"

Dziewczyna idzie z rodzicami przez ruchliwą ulicę Manchester'u. Jest już późny wieczór. Od kiedy wczoraj się wprowadzili, czarnowłosa ani razu się jeszcze szczerze nie uśmiechnęła. Stać ją jedynie na sztuczne zadowolenie, z okazji urodzin mamy. Teraz wracają z restauracji, gdzie świętowali tą uroczystość. Rodzice gawędzą między sobą o nowym domu, pracy i innych rzeczach, których dziewczyna ma szczerze dość. Skręcają w boczną uliczkę i trafiają w ten sposób na mniej zaludnioną dzielnicę. Jedynym źródłem światła są rzadko ustawione latarnie. Nawet księżyc schował się za głęboką warstwą chmur, nie chcąc oglądać tego, co ma wydarzyć się za parę chwil. Zza rogu wyłania się czwórka głośno się śmiejących, barczystych mężczyzn. Po kręgosłupie dziewczyny przepływają niemiłe ciarki. Coś w głowie szepce aby jak najszybciej wzięła rodziców za ręce i uciekła. Jednak niebieskooka jest jakby nieczuła, na podpowiedzi wysyłane jej przez umysł. Ma złe przeczucia. Miała je odkąd wsiadła do samochodu, jednak teraz uczucie spotęgowało się do tego stopnia, że wręcz wryło ją w ziemię. Serce zaczęło bić tak szybko, jakby samo chciało wyrwać się z klatki piersiowej i uciekać stamtąd jak najdalej, kiedy jej wzrok skrzyżował się z ciemnymi tęczówkami jednego z mężczyzn. Wystarczyło parę sekund. Te parę sekund za dużo, aby zorientowała się, że w spojrzeniu ciemnookiego jest coś bardzo niepokojącego. Ten błysk, na który widok Raven głośno przełknęła ślinę. Kiedy spojrzała na rodziców, spostrzegła iż, również się zatrzymali, równie zmartwieni co ona. Tym bardziej, że grupa napastników, zaczęła zbliżać się do nich w zastraszającym tempie. I choć Raven wiedziała, że powinna biec teraz jak najdalej, nie potrafiła nic zrobić. Tak jakby dusza oddzieliła się od jej ciała, a ona mogła patrzeć na to wydarzenie, zupełnie nie mając na nic wpływu....
***
Otworzyła oczy tak szeroko i gwałtownie, że poczuła lekkie ukłucie z tyłu głowy. Ból jednak zniknął tak szybko, jak się pojawił i teraz czarnowłosa, skupiona była jedynie na uspokajaniu nierównego oddechu. Kiedy serce skończyło bić z taką mocą, że dziewczyna zaczynała obawiać się o dostanie zawału, poczuła się okropnie zmęczona. I to co gorsza nie w sensie fizycznym, gdzie aby poczuć się lepiej, wystarcza, od nowa zamknąć powieki i oddać się relaksującej krainie snów... Czuła się zmęczona psychicznie. I to bardzo zmęczona. Podsumowując, przez ostatni tydzień, jej dotychczasowe życie baaardzo się zmieniło. Może dla kogoś innego, nic właściwie się nie stało; jednak w porównaniu z dotychczasowym życiem dziewczyny, zmieniło się praktycznie wszystko. Tylu emocji co w ciągu tych siedmiu dni, nie odczuwała przez ostatnie dwa miesiące razem wzięte. Wcześniej jej dni wyglądały tak samo: obserwowanie okolicy przez okno, terapia z doktor Stand, drzemka, wpatrywanie się w ścianę, ponowne obserwowanie okolicy, sen... Oczywiście do tego jeszcze posiłki, toaleta, robienie na złość personelowi i znoszenie marudzenia byłej współlokatorki- Niny. Może i było to nudne, jednak...... bezpieczne.
Właśnie tak- było to bezpieczne. 
Raven nie musiała obawiać się, co stanie się jutro. Wszystko wyglądało tak samo. Miała nad tym kontrolę. Tak przynajmniej się jej wydawało.
Teraz wszystko stanęło na głowie. Zaczęła plątać się we własnych odczuciach i odruchach. A to mogło doprowadzić do tragicznych skutków- wiedziała to. Jednak nie wiedziała jak może powstrzymać tą samo-nakręcającą się maszynę... A może tego nie da się już powstrzymać? Podkuliła kolana pod brodę, opierając na nich ciężącą głowę. Wzięła do rąk przytulankę i przyjrzała się jej po raz kolejny. Podrapała ją lekko za uchem, jakby była żywą istotą i uśmiechnęła się z pobłażliwością do siebie.
Słońce zaczęło po woli wydostawać się ponad szare ulice Londynu, rozpoczynając kolejną, męczącą wędrówkę. Lato nieznacznie już odchodziło, zastępowane poprzez złotą, deszczową jesień. Zaraz mąż Madonny, powinien wyjechać do pracy. Chociażby to się nie zmieniło.
***
Chłopak jechał samochodem wystukując nerwowo rytm piosenki lecącej w radiu, na kierownicy. Obudził się zaraz przed wschodem słońca, co byłoby w normalnych okolicznościach nieprawdopodobne, jako że Harry był najzwyczajniej w świecie śpiochem. Tak.. ale to nie były normalne okoliczności. Ostatnie dni można określić bardzo różnymi przymiotnikami, ale na pewno w ich skład nie zaliczał się "normalne". Brunet zacisnął mocniej palce na kierownicy, starając się jak najbardziej skupić na drodze rozprzestrzeniającej się przed nim. Było to, na prawdę duże wyzwanie, zważając na to, że jego umysł był zatopiony w całkowicie innym świecie, rozpamiętując dokładnie wczorajszy dzień, jak i dni z przed trzech lat, kiedy wszystko było o wiele prostsze. O wiele, wiele prostsze...
Kiedy dotarł przed biało- brązowy dom, otoczony małym ogródkiem było już koło południa. Zatrzymał się i jeszcze raz głęboko odetchnął zbierając rozszalałe myśli. Dobra- nie przemyślał tego. Jak teraz o tym myślał przyjazd do rodzinnego domu bez jakiegokolwiek uprzedzenia nie był najmądrzejszy. Jednak jak w takich chwilach miał zachować zdrowy rozsądek? Zapewne każdy inny na jego miejscu zrobiłby to samo... prawda?
Przez chwilę zastanawiał się czy powinien zapukać, stojąc przed drzwiami od domu. Po chwili jednak odrzucił tę myśl od siebie- to w końcu nadal był również jego dom. Skoro kiedyś nie musiał pukać, czemu teraz miałby to robić?
Nacisnął lekko klamkę, która momentalnie mu uległa i wszedł do środka. Poczuł znajomy zapach. Zapach domu, którego nigdy-przenigdy się nie zapomina. Drzwi zamknęły się za nim, charakterystycznie skrzypiąc. Było to jednak przyjemne skrzypnięcie, przypominające mu dzieciństwo i te noce, kiedy drzwi sabotowały każdą próbę cichego wemknięcia się do domu.
- Gemma, to ty?
Kiedy Harry usłyszał głos swojej mamy z kuchni, przypomniał sobie po co tu jest. Przygryzł ze zdenerwowaniem dolną wargę, obmyślając w jaki sposób powinien dobrać słowa, by otrzymać oczekiwany efekt- prawdę.
- Gemma, czemu nie odpo...- Anne zamilkła orientując się, że to nie jej córka, postanowiła ją odwiedzić-a jej syn. Upuściła ścierkę do wycierania naczyń, którą trzymała w dłoniach, na podłogę, czym prędzej podchodząc do syna i bez słowa wtulając się w jej małego (aktualnie większego od niej o około 10 cm.) synka. Harry odwzajemnił uściska, jednak kobieta od razu wyczuła, że coś jest nie tak. Zobaczyła to w oczach syna i nie wiedzieć czemu, poczuła nieprzyjemne mrowienie w kościach, zwiastujące coś niedobrego. Nie dała jednak tego po sobie poznać, robiąc dobrą minę do złej gry. Zaprowadziła bruneta do kuchni i wstawiła wodę na herbatę uśmiechając się przez cały ten czas.
- Tak się cieszę, że jesteś- wyznała siadając naprzeciwko niego, przy małym stoliczku przy oknie.
Harry posłał jej nerwowy uśmiech, splątując i rozplątując własne palce. Obydwoje wiedzieli, że coś jest na rzeczy. Zwykle gdy Harry przyjeżdżał, nie mogli się nagadać, wybuchając co chwila szczerym śmiechem. Teraz panowała pomiędzy niczym niezmącona cisza. Bardzo irytująca, niezręczna cisza.
- Harry czy coś się...-zaczęła Anne, lecz jej syn przerwał jej zanim zdążyła dokończyć.
- Czemu mnie okłamałaś?
Jego głos był spokojny i opanowany. Nie patrzył na swoją mamę, wypowiadając to oskarżenie. Przymknął oczy starając się za wszelką cenę opanować emocje, które wręcz w nim kipiały.
- Ja... ja nie wiem o czym mówisz
Anne starała się podchwycić spojrzenie syna, by móc wyczytać z jego oczu, o co mu chodzi. Kiedy jednak się jej udało, zobaczyła tylko chłodny gniew i.... smutek. Jej serce lekko ukruszyło się na ten widok. Chyba każda matka nie chciałaby widzieć, jak jej dziecko patrzy na nią w ten sposób.
- Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi mamo- powiedział Harry, z żalem wręcz wylewającym się z jego ust- nie rozumiem tylko po co to zrobiłaś?
- Harry... ja na prawdę.... ja nie wiem...
- Masz pojęcie co przeżywałem przez ostatnie dni?!- brunet wybuchł, nie zważając na zdezorientowaną minę  kobiety- Wiedziałaś ile ona dla mnie znaczyła. Wiedziałaś, że ją kochałem, więc czemu tak podle mnie okłamałaś?! Czemu? Czemu powiedziałaś, że Raven nie żyje?!
Coraz głośniejszy głos zielonookiego komponował się z dokuczliwym dźwiękiem wydobywającym się z ujścia czajnika, zwiastując zagotowanie się wody. Anne cicho odsunęła krzesło i podeszła do kuchenki uciszając urządzenie. Stała dłuższą chwilę odwrócona plecami do syna, starając się zebrać rozszalałe myśli. W pomieszczeniu słychać teraz było, jedynie zdenerwowany oddech chłopaka, opartego dłońmi o stół i czekającego na jakiekolwiek wyjaśnienia.
W końcu kobieta odezwała się ściszonym głosem:
- To było dzień przed twoim kastingiem. Dostałam telefon... dzwonili ze szpitala w Manchester'ze- kobieta wypuściła nierówny oddech i odwróciła się przodem do chłopaka, kontynuując patrząc mu się prosto w oczy- rodzice Raven nie mieli żadnej, bliskiej rodziny, dlatego zadzwoniono do mnie. Powiedziano mi, że... że zdarzył się wypadek. Zostali napadnięci... Jej rodzice, oni zginęli na miejscu, a Raven zapadła w śpiączkę- głos kobiety załamał się przy ostatnim zdaniu, lecz po chwili mówiła dalej- ty byłeś już wtedy w drodze do studia. Postanowiłam pojechać, dowiedzieć się czegoś więcej. Nie było mi łatwo Harry, uwierz mi proszę. Ona... ona ciągle była w śpiączce kiedy przyjechałam. Wyglądała okropnie. Była cała poobijana.. Lekarz powiedział mi, że nie mogą w tej sytuacji nic zrobić. Gdy wróciłam do domu, nie dałam nic po sobie poznać. Nie chciałam cię martwić, nie chciałam, abyś zmarnował swoją szansę. Ja... ja robiłam to dla ciebie. Było mi ciężko, ale postanowiłam, że powiem ci o wypadku, kiedy wszystko się uspokoi. Ale im dłużej to odkładałam, tym trudnej było. Przeszedłeś dalej w X-factor, połączono was w zespół... Byłam taka dumna, gdy widziałam cię na scenie. Nie mogłam tego zepsuć, mówiąc ci o czymś tak okropnym. Kiedy zbliżał się finał, Raven wybudziła się ze śpiączki. Jednak... nie wszystko się powiodło. Nie była już tą samą osobą co przed wypadkiem. Potrzebowała interwencji psychologów... Wasza kariera zaczynała się wtedy rozwijać. Ja... uwierz mi, że zrobiłam to dla twojego dobra, skarbie. Musiałeś skupić się na zespole, na swoich marzeniach. Znam cię na tyle dobrze, aby wiedzieć, że gdybyś się dowiedział, nie opuszczałbyś szpitala na krok. Nie wiedziałam co robić. Nie myśl, że podjęłam taką decyzję z dnia na dzień, nie. Dużo nad tym myślałam i uznałam, że tak będzie dla ciebie najlepiej. Raven, którą znałeś umarła, więc tak też ci powiedziałam. Przepraszam cię Harry... Po prostu... ja chciałam dobrze...- kobieta zaczęła cicho szlochać, siadając na krześle i ukrywając twarz w dłoniach.
Nagle poczuła silne i opiekuńcze ramiona pochylające się nad nią i obejmujące jej drgające ciało. Harry również płakał. Płakał mocno obejmując, kobietę, którą pomimo tego co zrobiła kochał najmocniej na świecie. Nie chciała źle- nie mogłaby chcieć.
Teraz płakał razem z nią.
Nie wiedział właściwie czemu. Może po prostu emocje, które miotały nim przez ten czas, potrzebowały natychmiastowego uwolnienia? Może płakał za wszystkie razy, kiedy musiał zagryzać wargi i udawać, że wszystko jest w porządku?
A może, po prostu tego potrzebował. Jak każdy inny człowiek, potrzebował łez.
Bo czymże byłby człowiek, bez łez?

Łoł. To chyba jeden z najdłuższych rozdziałów, jak dotychczas :D
Jak tam u Was Motylki? ;3
Rozdział byłby trochę wcześniej, ale ktoś ciągle przeszkadzał mi w dodaniu go :D
Dziękuję, za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem ;3
A, i jeszcze coś! :D Przypominam, aby anonimki się podpisywały ;)
Następny zapewne za tydzień w niedzielę (ewentualnie jak bd miała czas w sobotę, tak jak teraz :))
Pozdrawiam, ściskam i całuję! ;3
Wasza Rose.

20 komentarzy:

  1. Jak ty to robisz ?!
    Twój blog jest najlepszym jakie do tej pory czytałam a uwierz mi jest ich dużo ! <3
    Błagam dodaj następny rozdział jak najszybciej ! :*
    Życzę mnóstwo weny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział :)
    Aż się popłakałam.
    To wszystko było takie.... głębokie.
    Uwielbiam takiego rodzaju rozdziały:)
    Wszystko opisane z takimi emocjami *.*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. nie wiem czemu ale uwielbiam takie rozdziały z nutką dramatyzmu. Ładnie operujesz słowami, przez co czyta się to tak lekko. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Weny życzę ;*
    Fajnie byłoby jakbyś wpadła.;)
    http://youare-the-only-exception.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie wiem co napisać. Ta historia mną wstrząsnęła. Zaczęłam ją czytać z przekonaniem, że jest taka jak wszystkie... myliłam się i to bardzo. Jest genialna i niespotykana, wyjątkowa. Temat jaki sobie wybrałaś wydaje się trudny, w końcu bohaterka w ogóle nie mówi, ale doskonale dajesz sobie z nim radę. Co będzie z nią ? Co zrobi Harry ? Te pytania ciągle kłębią się w mojej głowię. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży ;) Czekam na ciąg dalszy <33

    http://po-obu-stronach-lustra-1d.blogspot.com/
    http://pain-and-love-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku... I znów ten sam problem, który pojawia się z każdym dodanym przez Ciebie rozdziałem. Co mogę Ci napisać by oddać wielkość i nadzwyczajność tych rozdziałów? Trafisz swoimi słowami do mnie jak mało kto, Twoje opowiadanie sprawia, że coraz częściej myślę o życiu w pewien specyficzny sposób. Jesteś na prawdę wyjątkowo utalentowaną osobą i popełniłam duży błąd sądząc, że to opowiadanie będzie takie samo jak każde. O nie... Postanowiłaś mi pokazać, ze też się mylę i zrobiłaś to w mistrzowski sposób. Ta piosenka... Jejku uwierzysz, że nuciłam ją przez cały dzień?!
    Tyle pytań pozostawiasz bez odpowiedzi. W końcu co nieco wyjaśnia sie nam historia dziewczyny za co jestem Ci cholernie wdzięczna:)
    Cóż... Mam nadzieję, że za tydzień również staniesz na wysokości zadania.
    Uwielbiam Cię!
    Jesteś najlepsza!
    Buziaczki, Magda ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej :3 Jak się cieszę z tego rozdziału! Mówisz, że jest długi? Nie zauważyłam :) Piosenka na początku rozdziału jest naprawdę śliczna i pasuję do rozdziału. Po za tym trafiłaś w mój gust :)
    Nie spodziewałam się tego, że Harry pojedzie do swojej mamy. Raczej myślałam, że będzie chciał spotkać się z Raven. Czy coś takiego.
    Wreszcie dowiedzieliśmy się jak zginęli jej rodzice. Myślałam, że to był raczej wypadek. Biedna Anne. Chyba miała rację z tym, że gdyby powiedziała mu wcześniej przesiadywałby w szpitalu. Ale skrzywdziła go tym kłamstwem. Jak się cieszę, że nie pogniewał się na nią choć ja bym na jego miejscu to zrobiła.
    To było takie urocze poznać wrażliwą stronę Hazzy :3
    A tak w ogóle to bardzo mnie urzekłaś tym rozdziałem. Nawet przeczytałam go dwa razy, bo tak bardzo mi się to podobało. Tak ładnie dobierasz słowa, że tworzy to śliczną całość. Po prostu masz talent :)
    Czekam na nowy, równie urzekający, rozdział :)

    Pozdrawiam <3
    Majka :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Naprawde wspaniałe nie wiem co mam jeszcze napisać... Brak słów i licze , że szybko dodasz następny , bo nie mogę sie doczekac :*


    Lila dodawaj nastepny szybko :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniałe nie wiem ci mam jeszcze dodać :* Za to ty dodaj szybciej rozdział plissss...

    kc :* e.t

    OdpowiedzUsuń
  9. Jest świetny! Bardzo lubię tą piosenkę! :D I faktycznie długi ci wyszedł! Hmm lubię to! :** czekam na kolejny! ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam Cię do nagrody Versatile Blogger :) Więcej informacji u mnie na blogu: http://onedirection-moments-opowiadanie.blogspot.com/
      Hania :))
      + dziękuję Ci za nominację! :PP Trzymaj się ciepło słońce :P

      Usuń
  10. mówiłam Ci już, że Cię Kocham ?
    jesli niee choć wydaje mi sie ze mówiłam to mowie teraz KOCHAM CIĘ !
    rozdział piękny jak zawszee awww < 3
    czeekam na nextaaa *..*

    OdpowiedzUsuń
  11. Super i czekam na nn :* nie mam nic więcej do powiedzenia chyba , że CUDO...



    M.K

    OdpowiedzUsuń
  12. Super blog :) zapraszam do siebie. pojawili się już bohaterowie a za minutkę prolog http://if-this-is-love-then-love-is-not-easy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Najlepszy blog jaki czytam ...Na serio wspaniały, niesamowity , a to wszystko dzięki tej nieziemskiej historii..... Dodaj szybko nn bo nie mogę się doczekać.


    S.F

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetne ! Uwielbiam Raven - w ogóle ubóstwiam jej imię. Jest mega ; ) Zaskoczyło mnie zachowanie Harrego - byłam pewna, że będzie chciał z nią pogadać ; o ! No nic, czekam na nexta ; )
    Zapraszam do siebie ; >
    Nie będę ci tu linków zostawiać, xD.
    Życze dużo weny i pozdrawiam,
    Isiia <3
    P.S
    Dodaje do obserwatorów ^^

    OdpowiedzUsuń
  15. Jej... Naprawdę super :D
    Czekam na następny :-]

    Daria <3

    OdpowiedzUsuń
  16. nie no CUDO :*
    kocham cię po prostu <3 czekam na nn


    Paula :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny rozdział tak jak wszystkie nie moge się doczekać następnego
    To opowiadanie ma w sobie taką... magię, jest wprost niesamowite*-*

    OdpowiedzUsuń
  18. Na twojego bloga trafiłam dlatego, że ktoś go polecił na swoim blogu, i z czystej ciekawości i nudy.... Postanowiłam sprawdzić.... I co się okazało? Że się zakochałam... Fajnie jest poczytać, o czymś, innym, niepowtarzalny. Nie jest to kolejna mdła historyjka, o jakieś dziewczynie w której z dnia na dzień zakochuje się członek One Direction i jest 'Big Love'. Rzadko pisze komentarze, bo po prostu nie wiem co pisać, i powstaje takie coś co teraz czytasz.... Tak na zakończenie, by nie przedłużać, życzę weny i byś dalej pisała takie niepowtarzalne, i z tym czymś historie.

    Pataxxon

    OdpowiedzUsuń
  19. serdecznie zapraszam na moje bloga! jest oczywiście o chłopakach :D
    wpadnij, jeśli masz czas :D


    http://causeicanloveyoumorethanthisyeahh.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń